06-09-2018, 23:43:09
(06-09-2018, 13:03:10)Wonder_Woman napisał(a):(06-09-2018, 12:28:15)Biedronka 24 napisał(a):(05-09-2018, 19:14:25)Wonder_Woman napisał(a):(05-09-2018, 18:39:49)grabi_en napisał(a):(05-09-2018, 18:05:01)Wonder_Woman napisał(a): Dziś mam straszny dzień od ranaNie wiem, czemu tak panikujecie, ja chyba miałam wszystkie windykacje i żaden sąsiad do mnie nie pukał, a mam 153 rodziny w bloku, zresztą ja nikomu drzwi nie otwieram - mój dom - moje zasady. A jak coś znalazłam - to sobie myślałam, ładnie, że się zameldowali, ale ja chyba tego nie muszę widzieć i z mojej strony zawsze była cisza - jeszcze nie oszalałam żeby do nich dzwonić, ostatnio Kaczmarski się na mnie uparł i co chwila mi wysyła automaty - nawet nie próbuję tego wysłuchać do końca - bo przecież wiem co chcą ode mnie. Nie ma mnie dla nikogo.
A przed chwilą jakiś sąsiad wrzucił mi do skrzynki kartkę z prośbą o kontakt z „panią „ z Vex
Chyba zwariuje, są chwile kiedy myśle, ze sobie nie poradzę
To pierwszy raz, moze dlatego tak zdołowało, w dodatku cały ten dzień od rana jest do niczego i wszystko się zebrało
Ja dziś za to mam okropny dzień, od rana telefony, ale już się przyzwyczaiłam. Ktoś dzwonił do mnie do pracy, pytał o mnie, ale byłam na przewie. Lex Actum straszy mnie windykatorem terenowym i przekazanie do informacji publicznej na interentowych giełdach. Mam taki mętlik w głowie, że coś strasznego.
Ten mętlik jest najgorszy, ten brak spokoju i stabikozachij
Ja dziś się dziś użeram z Millenium
Witam . Ja to miałam taki czas że unikalam koleżanek , znajomych, nawet rodzeństwa . Siedziałam sama w domu i ryczalam . Tak mi urlop zleciał. Bolało mnie że inni są szczęśliwi. Czasem miałam ochotę wykrzyczeć wszystkim jak się czuję
I wiecie co ? Takie sytuacje weryfikuja znajomych. Niektórzy ( większość ) byli tak zajęci sobą że nawet nie zauważyli że jestem nieobecna, załamana . A wtedy nie udawalam szczęśliwej . Miałam wrażenie że ślepy widzi moje nieszczęście .A niektórzy i tak tylko o sobie , swoich wycieczkach wakacjach,fryzjerach itp.