07-03-2019, 22:10:01
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 07-03-2019, 22:17:39 przez Julieta13.)
Żeby "forum nie umarło", czego szczerze bym nie chciała, ja również postanowiłam wyjść z ukrycia. Tak naprawdę jestem z Wami już od listopada 2018, kiedy trafiłam na to forum i podjęłam decyzję: koniec z pożyczaniem. Codziennie czytam nowe posty, żeby nie zwariować i poczuć się lepiej, bo póki co ukrywam moje długi i ciężar tej sytuacji bardzo mnie przytłacza. A długi mam ogromne (największy bankowy ok. 160 tys. z ratą 2300 zł). Uwierzcie mi na słowo, że jestem na forum wysoko w rankingu zadłużenia.
Od dwóch lat miotam się, żeby jakoś spłacać raty i uniknąć komornika. Doszłam wreszcie do ściany, ale równocześnie odkryłam to Forum. Po kilku nieprzespanych nocach podjęłam decyzję o zupełnie innej walce z długami. Sama byłam nią zszokowana, bo bałam się windykacji jak ognia i ze strachu traciłam rozum. Szok na szczęście już minął, uspokoiłam się - zawdzięczam to Wam, poczułam, że nie jestem sama w opresji długów, i że z chwilówkami, które mnie rąbią od 2012 roku (przedłużania, refinansowania) można inaczej zatańczyć. Oczywiście, jestem wściekła na siebie za głupotę i brak wyobraźni, a z drugiej strony satysfakcję sprawia mi fakt, że przestałam bać się telefonów i maili windykacji. Po prostu już na nie nie reaguję. Postanowiłam skonfrontować się z chwilówkami w sądzie, bez względu na konsekwencje. I tak nie mam kasy, więc właściwie została mi tylko ta droga. Oczywiście, skorzystam z usług BN, jeśli tylko zechce podjąć się moich spraw.
Moja historia zadłużania jest banalna: kłopoty finansowe powstałe po zakupie mieszkania, na które nie było mnie stać, potem pierwsze chwilówki, następne, żeby je spłacić, w końcu pożyczka hipoteczna (nie w banku), sprzedaż mieszkania (obecnie wynajmuję), koszty związane z chorobą i śmiercią bliskiej osoby. Mam syna, który studiuje i pracuje za granicą. Mam fajną i dobrze płatną pracę, niestety nie tak dobrze, żeby wystarczyła na spłatę wszystkich długów. Jestem tuż przed emeryturą, więc moje dochody na pewno niebawem się zmniejszą. Od 3 miesięcy pracuję dorywczo i pozwala mi to dorobić około 600 zł miesięcznie. Od czasu do czasu wspomaga mnie syn, któremu powiedziałam część prawdy, ale on musi się utrzymać w jednym z najdroższych miast Europy, więc nie mam wobec niego finansowych oczekiwań. Może kiedy skończy studia i podejmie pracę na całym etacie zechce mi pomóc.... Zastanawiałam się nad ogłoszeniem upadłości, jeśli tylko ustawa zostanie znowelizowana, bo właściwie nie mam żadnego majątku, ale widmo syndyka jest dla mnie równie nieprzyjemne jak komornika, więc póki co spróbuję się bronić przed roszczeniami.
Przestałam płacić chwilówkom od września - zarówno vivusowi, via sms i wandoo, jak i tym ratalnym (w październiku i listopadzie próbowałam jeszcze dopłacać do kapitału). Do chwili obecnej oprócz wściekłej windykacji telefonicznej, smsowej i mailowej, wypowiedzeń umów, przedsądowych wezwań do zapłaty info o cesjach oraz grożenia sądem nie dostałam jeszcze poleconego z sądu. Wszystko przede mną. Mam nadzieję. że jak ten armageddon się zacznie, będę mogła liczyć na Wasze wsparcie?
A tak w ogóle to chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować. Dzięki Wam zmieniłam cale moje myślenie o chwilówkowych długach. Już się nie wstydzę, że przestałam im płacić. Wystarczająco już na mnie zarobili przez te lata. Może dlatego nie spieszą się do sądu, tylko prześcigają się w propozycjach rat i ugód?
Jeśli przyjmiecie mnie do swojego grona, obiecuję, że będę się na bieżąco dzielić moimi doświadczeniami. A tak na marginesie, może tym postem zachęcę innych schowanych dłużników do aktywności na forum?
Żeby "forum nie umarło", czego szczerze bym nie chciała, ja również postanowiłam wyjść z ukrycia. Tak naprawdę jestem z Wami już od listopada 2018, kiedy trafiłam na to forum i podjęłam decyzję: koniec z pożyczaniem. Codziennie czytam nowe posty, żeby nie zwariować i poczuć się lepiej, bo póki co ukrywam moje długi i ciężar tej sytuacji bardzo mnie przytłacza. A długi mam ogromne (największy bankowy ok. 160 tys. z ratą 2300 zł). Uwierzcie mi na słowo, że jestem na forum wysoko w rankingu zadłużenia.
Od dwóch lat miotam się, żeby jakoś spłacać raty i uniknąć komornika. Doszłam wreszcie do ściany, ale równocześnie odkryłam to Forum. Po kilku nieprzespanych nocach podjęłam decyzję o zupełnie innej walce z długami. Sama byłam nią zszokowana, bo bałam się windykacji jak ognia i ze strachu traciłam rozum. Szok na szczęście już minął, uspokoiłam się - zawdzięczam to Wam, poczułam, że nie jestem sama w opresji długów, i że z chwilówkami, które mnie rąbią od 2012 roku (przedłużania, refinansowania) można inaczej zatańczyć. Oczywiście, jestem wściekła na siebie za głupotę i brak wyobraźni, a z drugiej strony satysfakcję sprawia mi fakt, że przestałam bać się telefonów i maili windykacji. Po prostu już na nie nie reaguję. Postanowiłam skonfrontować się z chwilówkami w sądzie, bez względu na konsekwencje. I tak nie mam kasy, więc właściwie została mi tylko ta droga. Oczywiście, skorzystam z usług BN, jeśli tylko zechce podjąć się moich spraw.
Moja historia zadłużania jest banalna: kłopoty finansowe powstałe po zakupie mieszkania, na które nie było mnie stać, potem pierwsze chwilówki, następne, żeby je spłacić, w końcu pożyczka hipoteczna (nie w banku), sprzedaż mieszkania (obecnie wynajmuję), koszty związane z chorobą i śmiercią bliskiej osoby. Mam syna, który studiuje i pracuje za granicą. Mam fajną i dobrze płatną pracę, niestety nie tak dobrze, żeby wystarczyła na spłatę wszystkich długów. Jestem tuż przed emeryturą, więc moje dochody na pewno niebawem się zmniejszą. Od 3 miesięcy pracuję dorywczo i pozwala mi to dorobić około 600 zł miesięcznie. Od czasu do czasu wspomaga mnie syn, któremu powiedziałam część prawdy, ale on musi się utrzymać w jednym z najdroższych miast Europy, więc nie mam wobec niego finansowych oczekiwań. Może kiedy skończy studia i podejmie pracę na całym etacie zechce mi pomóc.... Zastanawiałam się nad ogłoszeniem upadłości, jeśli tylko ustawa zostanie znowelizowana, bo właściwie nie mam żadnego majątku, ale widmo syndyka jest dla mnie równie nieprzyjemne jak komornika, więc póki co spróbuję się bronić przed roszczeniami.
Przestałam płacić chwilówkom od września - zarówno vivusowi, via sms i wandoo, jak i tym ratalnym (w październiku i listopadzie próbowałam jeszcze dopłacać do kapitału). Do chwili obecnej oprócz wściekłej windykacji telefonicznej, smsowej i mailowej, wypowiedzeń umów, przedsądowych wezwań do zapłaty info o cesjach oraz grożenia sądem nie dostałam jeszcze poleconego z sądu. Wszystko przede mną. Mam nadzieję. że jak ten armageddon się zacznie, będę mogła liczyć na Wasze wsparcie?
A tak w ogóle to chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować. Dzięki Wam zmieniłam cale moje myślenie o chwilówkowych długach. Już się nie wstydzę, że przestałam im płacić. Wystarczająco już na mnie zarobili przez te lata. Może dlatego nie spieszą się do sądu, tylko prześcigają się w propozycjach rat i ugód?
Jeśli przyjmiecie mnie do swojego grona, obiecuję, że będę się na bieżąco dzielić moimi doświadczeniami. A tak na marginesie, może tym postem zachęcę innych schowanych dłużników do aktywności na forum?
Od dwóch lat miotam się, żeby jakoś spłacać raty i uniknąć komornika. Doszłam wreszcie do ściany, ale równocześnie odkryłam to Forum. Po kilku nieprzespanych nocach podjęłam decyzję o zupełnie innej walce z długami. Sama byłam nią zszokowana, bo bałam się windykacji jak ognia i ze strachu traciłam rozum. Szok na szczęście już minął, uspokoiłam się - zawdzięczam to Wam, poczułam, że nie jestem sama w opresji długów, i że z chwilówkami, które mnie rąbią od 2012 roku (przedłużania, refinansowania) można inaczej zatańczyć. Oczywiście, jestem wściekła na siebie za głupotę i brak wyobraźni, a z drugiej strony satysfakcję sprawia mi fakt, że przestałam bać się telefonów i maili windykacji. Po prostu już na nie nie reaguję. Postanowiłam skonfrontować się z chwilówkami w sądzie, bez względu na konsekwencje. I tak nie mam kasy, więc właściwie została mi tylko ta droga. Oczywiście, skorzystam z usług BN, jeśli tylko zechce podjąć się moich spraw.
Moja historia zadłużania jest banalna: kłopoty finansowe powstałe po zakupie mieszkania, na które nie było mnie stać, potem pierwsze chwilówki, następne, żeby je spłacić, w końcu pożyczka hipoteczna (nie w banku), sprzedaż mieszkania (obecnie wynajmuję), koszty związane z chorobą i śmiercią bliskiej osoby. Mam syna, który studiuje i pracuje za granicą. Mam fajną i dobrze płatną pracę, niestety nie tak dobrze, żeby wystarczyła na spłatę wszystkich długów. Jestem tuż przed emeryturą, więc moje dochody na pewno niebawem się zmniejszą. Od 3 miesięcy pracuję dorywczo i pozwala mi to dorobić około 600 zł miesięcznie. Od czasu do czasu wspomaga mnie syn, któremu powiedziałam część prawdy, ale on musi się utrzymać w jednym z najdroższych miast Europy, więc nie mam wobec niego finansowych oczekiwań. Może kiedy skończy studia i podejmie pracę na całym etacie zechce mi pomóc.... Zastanawiałam się nad ogłoszeniem upadłości, jeśli tylko ustawa zostanie znowelizowana, bo właściwie nie mam żadnego majątku, ale widmo syndyka jest dla mnie równie nieprzyjemne jak komornika, więc póki co spróbuję się bronić przed roszczeniami.
Przestałam płacić chwilówkom od września - zarówno vivusowi, via sms i wandoo, jak i tym ratalnym (w październiku i listopadzie próbowałam jeszcze dopłacać do kapitału). Do chwili obecnej oprócz wściekłej windykacji telefonicznej, smsowej i mailowej, wypowiedzeń umów, przedsądowych wezwań do zapłaty info o cesjach oraz grożenia sądem nie dostałam jeszcze poleconego z sądu. Wszystko przede mną. Mam nadzieję. że jak ten armageddon się zacznie, będę mogła liczyć na Wasze wsparcie?
A tak w ogóle to chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować. Dzięki Wam zmieniłam cale moje myślenie o chwilówkowych długach. Już się nie wstydzę, że przestałam im płacić. Wystarczająco już na mnie zarobili przez te lata. Może dlatego nie spieszą się do sądu, tylko prześcigają się w propozycjach rat i ugód?
Jeśli przyjmiecie mnie do swojego grona, obiecuję, że będę się na bieżąco dzielić moimi doświadczeniami. A tak na marginesie, może tym postem zachęcę innych schowanych dłużników do aktywności na forum?
Żeby "forum nie umarło", czego szczerze bym nie chciała, ja również postanowiłam wyjść z ukrycia. Tak naprawdę jestem z Wami już od listopada 2018, kiedy trafiłam na to forum i podjęłam decyzję: koniec z pożyczaniem. Codziennie czytam nowe posty, żeby nie zwariować i poczuć się lepiej, bo póki co ukrywam moje długi i ciężar tej sytuacji bardzo mnie przytłacza. A długi mam ogromne (największy bankowy ok. 160 tys. z ratą 2300 zł). Uwierzcie mi na słowo, że jestem na forum wysoko w rankingu zadłużenia.
Od dwóch lat miotam się, żeby jakoś spłacać raty i uniknąć komornika. Doszłam wreszcie do ściany, ale równocześnie odkryłam to Forum. Po kilku nieprzespanych nocach podjęłam decyzję o zupełnie innej walce z długami. Sama byłam nią zszokowana, bo bałam się windykacji jak ognia i ze strachu traciłam rozum. Szok na szczęście już minął, uspokoiłam się - zawdzięczam to Wam, poczułam, że nie jestem sama w opresji długów, i że z chwilówkami, które mnie rąbią od 2012 roku (przedłużania, refinansowania) można inaczej zatańczyć. Oczywiście, jestem wściekła na siebie za głupotę i brak wyobraźni, a z drugiej strony satysfakcję sprawia mi fakt, że przestałam bać się telefonów i maili windykacji. Po prostu już na nie nie reaguję. Postanowiłam skonfrontować się z chwilówkami w sądzie, bez względu na konsekwencje. I tak nie mam kasy, więc właściwie została mi tylko ta droga. Oczywiście, skorzystam z usług BN, jeśli tylko zechce podjąć się moich spraw.
Moja historia zadłużania jest banalna: kłopoty finansowe powstałe po zakupie mieszkania, na które nie było mnie stać, potem pierwsze chwilówki, następne, żeby je spłacić, w końcu pożyczka hipoteczna (nie w banku), sprzedaż mieszkania (obecnie wynajmuję), koszty związane z chorobą i śmiercią bliskiej osoby. Mam syna, który studiuje i pracuje za granicą. Mam fajną i dobrze płatną pracę, niestety nie tak dobrze, żeby wystarczyła na spłatę wszystkich długów. Jestem tuż przed emeryturą, więc moje dochody na pewno niebawem się zmniejszą. Od 3 miesięcy pracuję dorywczo i pozwala mi to dorobić około 600 zł miesięcznie. Od czasu do czasu wspomaga mnie syn, któremu powiedziałam część prawdy, ale on musi się utrzymać w jednym z najdroższych miast Europy, więc nie mam wobec niego finansowych oczekiwań. Może kiedy skończy studia i podejmie pracę na całym etacie zechce mi pomóc.... Zastanawiałam się nad ogłoszeniem upadłości, jeśli tylko ustawa zostanie znowelizowana, bo właściwie nie mam żadnego majątku, ale widmo syndyka jest dla mnie równie nieprzyjemne jak komornika, więc póki co spróbuję się bronić przed roszczeniami.
Przestałam płacić chwilówkom od września - zarówno vivusowi, via sms i wandoo, jak i tym ratalnym (w październiku i listopadzie próbowałam jeszcze dopłacać do kapitału). Do chwili obecnej oprócz wściekłej windykacji telefonicznej, smsowej i mailowej, wypowiedzeń umów, przedsądowych wezwań do zapłaty info o cesjach oraz grożenia sądem nie dostałam jeszcze poleconego z sądu. Wszystko przede mną. Mam nadzieję. że jak ten armageddon się zacznie, będę mogła liczyć na Wasze wsparcie?
A tak w ogóle to chciałam Wam wszystkim bardzo podziękować. Dzięki Wam zmieniłam cale moje myślenie o chwilówkowych długach. Już się nie wstydzę, że przestałam im płacić. Wystarczająco już na mnie zarobili przez te lata. Może dlatego nie spieszą się do sądu, tylko prześcigają się w propozycjach rat i ugód?
Jeśli przyjmiecie mnie do swojego grona, obiecuję, że będę się na bieżąco dzielić moimi doświadczeniami. A tak na marginesie, może tym postem zachęcę innych schowanych dłużników do aktywności na forum?